Recenzja wyd. DVD filmu

W rytmie serca (2005)
Jacques Audiard
Romain Duris
Niels Arestrup

W poszukiwaniu straconego życia

Ten film to przede wszystkim jeden wielki popis gry Romaina Durisa, którego w recenzji "Smaku życia" bezceremonialnie skrytykowałam. Tam był bezbarwny, nijaki, irytujący i o wątpliwej aparycji,
Ten film to przede wszystkim jeden wielki popis gry Romaina Durisa, którego w recenzji "Smaku życia" bezceremonialnie skrytykowałam. Tam był bezbarwny, nijaki, irytujący i o wątpliwej aparycji, tutaj - charyzmatyczny, ekspresyjny, aktorsko kreatywny i przystojny. W tej sytuacji fabuła zeszła na drugi plan, czerpałam czystą radość z obserwowania arsenału środków, za pomocą których Duris konstruuje swojego bohatera. A był to obraz zarówno bogaty, jak i niezwykle w swej różnorodności spójny. To jest właśnie typ aktorstwa, które lubię: bardzo pomysłowe, korzystające z całego mnóstwa składających się na ludzką indywidualność detali. A fabuła? To film o próbach stania się kimś innym, a właściwie powrotu do siebie z przeszłości, do którejś ze swoich alternatywnych wersji "ja", zagubionych po drodze, porzuconych w ślepych uliczkach niepodjętych decyzji, niedokonanych wyborów i niezrealizowanych zamiarów. Czy nie takimi właśnie ślepymi zaułkami poznaczone jest nasze życie? W każdym z nich siedzi jakaś kopia nas samych, zostawiona na zawsze bez opieki. To my - tacy, jakimi już się nie staniemy, ściskający w rękach tobołki z raz na zawsze przekreślonymi planami. Czasem coś pęka, coś zgrzyta i trzeszczy w teraźniejszości i wtedy zastanawiamy się, co by było, gdybyśmy wtedy... A gdyby jednak spróbować wrócić? Tak właśnie myśli Thomas, który zaplątany jest w nielegalne interesy, który żyje szybko i mocno, i który dzięki przypadkowi przypomina sobie, że kiedyś grał na pianinie, miał talent i aspiracje, i że teraz mógłby być kimś zupełnie innym. Podjęte na nowo lekcje gry zdają się go wewnętrznie porządkować i wyciszać, odnajduje w nich psychiczną enklawę, odpoczywa od codzienności, znaczonej prostactwem i agresją, coraz bardziej odsuwa się od tego życia w kierunku sztuki i wysublimowania. To dwa oddzielne światy, sfery sacrum i profanum. Thomas żyje w obydwu, przenika gładko, na zasadzie idealnej osmozy, choć do żadnego w pełni nie przynależy. Scena finalnego przesłuchania, w której bezskutecznie zmaga się z próbą bezbłędnego wykonania fugi, niesie w sobie ogromny ładunek dramatyzmu, zwłaszcza po poprzedzających ją ujęciach, w których Tom niemal celebruje przygotowania do tej chwili, zakładając kupioną specjalnie na tę okazję białą koszulę, czyszcząc paznokcie, ćwicząc palce. Zachowuje się jak przed czymś przełomowym, czego nie można głupio przegrać.  Są w tym filmie wątki, których nie rozumiem i które wydają mi się w gruncie rzeczy niepotrzebne. Część epizodów związanych z ojcem Toma i prześladowania przez rosyjskiego gangstera, scena z dziewczyną gangstera, inne pojedyncze fragmenty i wtręty. Być może nie ogarniam całości, może wszystko układa się w jakiś nadrzędny logiczny zamysł, jednak ja skupiłam się na wewnętrznej szarpaninie głównego bohatera, bo tylko to wydało mi się naprawdę istotne.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy amerykańscy filmowcy biorą się za realizację nowych wersji francuskich filmów z reguły wychodzą im... czytaj więcej
Marcin Kamiński

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones